Czas wrócić do blogowania po dłuższej przerwie urlopowej. Dzisiaj chciałabym zrecenzować elektroniczny polsko-angielski i angielsko-polski Podręczny słownik medyczny Wydawnictwa Lekarskiego PZWL. Słownik ten jest oparty na wydaniu książkowym autorstwa Przemysława i Piotra Słomskich i według informacji podanych na stronie wydawnictwa zawiera około 100 000 haseł.
Zacznę od strony technicznej. Jak wspomniałam, słownik jest elektroniczny i po jego zakupie można go od razu pobrać ze strony producenta, a kod licencyjny otrzymujemy e-mailowo. Jestem zdecydowaną zwolenniczką takiego rozwiązania, ponieważ umożliwia to uzyskanie szybkiego dostępu do przydatnego słownika, gdy mamy do wykonania ekspresowe tłumaczenie. Ponadto na półce nie kurzy się pudełko ani płyta CD (dodatkowy plus za ekologię).
Sama aplikacja prezentuje się zaskakująco atrakcyjnie w porównaniu na przykład ze słownikami firmy LexLand czy wydawnictwa PWN. Szczerze mówiąc, to obawiałam się nawet tej atrakcyjności, gdyż niekiedy większa ilość graficznych „fajerwerków” wiąże się ze zmniejszoną efektywnością użytkowania i zawieszaniem się programów. Jak do tej pory ani razu nie wystąpiły u mnie żadne błędy, ale przyznaję, że mam bardzo mocny komputer.
Z atrakcyjnym wyglądem programu wiąże się jednak pewna wada, a mianowicie brak możliwości dowolnej regulacji wielkości okna i przypinania go do krawędzi ekranu, z czego stale korzystam. Okno może być rozciągnięte na pełny ekran, ale w najmniejszej postaci zajmuje 1/4 jego powierzchni.
Jak widać na zrzucie ekranu, w lewym górnym rogu okna znajduje się wyszukiwarka terminów z możliwością uruchomienia klawiatury ekranowej, na której dostępne są m.in. łacińskie symbole, rozszerzenia IPA i polskie znaki diakrytyczne. Poniżej wyszukiwarki znajdziemy opcje wyszukiwania, gdzie możemy skonfigurować wyszukiwanie tylko pełnych wyrazów, uwzględnianie wielkości znaków oraz to, jakie elementy słownika mają być przeszukiwane. Poniżej listy terminów znajdują się opcje dodaj i usuń hasło przeznaczone dla tych, którzy chcą samodzielnie rozbudować słownik. Dla mnie jest to opcja raczej nieprzydatna, bo przede wszystkim rozbudowuję mój glosariusz medyczny w programie Trados Studio. W prawym dolnym rogu znajdują się przyciski umożliwiające kopiowanie hasła, jego wydruk i edycję, przy czym edytować można tylko hasła własne. Szkoda, że nie ma możliwości edycji istniejących haseł, chociażby w trybie dodawania notatek, tak jak funkcjonuje to w słowniku PWN-u. Notatki ogólne można dodawać za pomocą opcji Informacje i notatki (skrót F1). Tam też znajdziemy informacje o zastosowanych skrótach i piśmiennictwie. Drukowane hasła zajmują dużo miejsca na stronie, także raczej ściągawki na egzamin z nich nie zrobimy ;-). W ustawieniach słownika nie znajdziemy zbyt wiele opcji umożliwiających dostosowanie pracy z programem. Jest możliwość dodania do programu dodatkowego słownika, co daje nadzieję, że wydawnictwo PZWL wyda słowniki także w innych językach. Mnie osobiście brakuje możliwości skonfigurowania słownika tak, aby po uruchomieniu dostępna była ta kombinacja językowa, z której ostatnio korzystałam. Gdy przez 3 tygodnie pracowałam na jednym angielsko-polskim projekcie i codziennie uruchamiałam słownik, irytowało mnie, że zawsze po pierwszym wprowadzeniu hasła, okazywało się, że muszę jeszcze przestawić język. Oczywiście zajmuje to mniej niż sekundę, ale wygoda użytkownika jest najważniejsza, prawda?
Przejdźmy teraz do kwestii wyszukiwania haseł. Jest to zdecydowanie mocna strona tego słownika. Domyślnie słownik jest tak skonfigurowany, aby przeszukiwać nie tylko hasła, lecz także podhasła i definicje, co znacząco zwiększa nasze szanse na doszukanie się terminu lub czegoś, co pomoże nam domyśleć się, o co chodzi w tekście wyjściowym. Po wpisaniu poszukiwanego słowa program wyświetla wszystkie hasła, w których występuje dane słowo lub jego część. Niestety położenie tego słowa w haśle nie jest w żaden sposób oznaczone, co powoduje, że niekiedy musimy przestudiować całą listę wyrazów w poszukiwaniu tego, co też tam program odnalazł. Brakuje mi tu opcji wyszukiwania w bieżącym haśle znanego ze słowników PWN-u lub, co byłoby nawet wygodniejsze, podkreślenia wystąpień wyszukiwanego hasła. Nie zaszkodziłoby również rozwinięcie skróconych terminów. Rozumiem, że jest to rozwiązanie żywcem przeniesione ze słownika papierowego, ale w przypadku słowników elektronicznych nie ma ono zastosowania. Cieszy mnie natomiast to, że hasła ułożone są w kolumnie, jedno pod drugim, a nie w trybie tekstu ciągłego, tak jak w słownikach PWN-u. Nie wiem, jak wygląda wydanie papierowe słownika, ale w przypadku słownika komputerowego takie rozwiązanie wydaje mi się dużo bardziej przejrzyste.
Jeśli chodzi o treść, to do tej pory nie zauważyłam żadnych błędów czy literówek. Sprawdzane przeze mnie terminy występowały także w tekstach paralelnych dostępnych w internecie. Oczywiście lepiej zawsze się upewnić, czy dane terminy są ekwiwalentne w kontekście naszego tłumaczenia, ale jest to zasada, którą warto stosować w przypadku wszystkich słowników. Z pewnością warto by rozszerzyć słownik o terminy związane z nowymi technologiami, np. obrazowaniem, oraz zwiększyć liczbę terminów dotyczących substancji (lub wydać słownik farmaceutyczny).
Słownik jest dostępny w cenie 179 zł, przy czym można uzyskać zniżkę po zarejestrowaniu się na stronie wydawnictwa. Jest to wyższa kwota niż w przypadku słownika papierowego (cena w promocji 137,03 zł), co nieco dziwi, biorąc pod uwagę koszt druku. Należy chyba przyjąć, że płacimy dodatkowo za wygodę. Niemniej jednak jest to program, który warto nabyć, jeśli tłumaczymy teksty medyczne, prowadzimy kursy językowe z lub uczymy się języka angielskiego z tej dziedziny. Moja ocena to mocne 4+.
A czy Wy korzystacie z tego słownika lub innego słownika specjalistycznego, który jest godny polecenia? A może macie jakieś uwagi dotyczące użytkowania słowników elektronicznych? Co jest dla Was najważniejsze i co decyduje o zakupie?