Dzisiejszy wpis będzie miał tylko luźny związek z branżą tłumaczeniową, ale z okazji zbliżających się świąt można pozwolić sobie na odpłynięcie myślami w nieco inną stronę, w tym przypadku w przeszłość. Jedną z moich pasji są badania genealogiczne mojej rodziny. Zainspirował mnie do nich mój mąż, który dwa lata temu właśnie przy okazji Bożego Narodzenia zaczął przepytywać rodzinę o przodków i rysować drzewo genealogiczne. Ja zrobiłam to samo i okazało się, że jest to bardzo przyjemny temat do konwersacji w trakcie wigilii – sentymentalny dla starszych członków rodziny, a pouczający dla młodszych. Polecam też to zajęcie narzeczonym – rozrysowane drzewo bardzo przydaje się przy planowaniu listy gości :). Niemniej jednak na podstawie samych doniesień rodzinnych nie dowiemy się, czy nasz przodek sączył miód na weselu Bolesława Chrobrego, a przynajmniej nie będą to udokumentowane informacje :). Jak się zatem zabrać do dalszych poszukiwań? Trzeba przede wszystkim:
1. Pobrać program do tworzenia drzewa genealogicznego.
W przeciwnym wypadku będzie nam potrzebna bardzo duża kartka papieru. Ja korzystam z programu Family Tree Builder, który jest bardzo prosty w obsłudze, tworzy przejrzyste drzewa, wydruki, zestawienia i statystyki (np. najpopularniejsze imię, średnia wieku, średnia liczba dzieci itp.), przeszukuje bazy danych MyHeritage w poszukiwaniu podobnych drzew (ta opcja naprawdę się sprawdza – nawiązałam w ten sposób kilka kontaktów i zdobyłam dane o przodkach) i tworzy stronę internetową rodziny, na którą mogą wchodzić wszyscy jej członkowie, aby podziwiać Wasze dzieło :). Program ten ma jednak pewną wadę – jeżeli mamy powyżej 250 osób w drzewie, trzeba zapłacić, aby informacje o kolejnych osobach mogły być publikowane na stronie rodziny.
2. Porozmawiać z rodziną.
Jak już wspomniałam na wstępie, właśnie nadarza się ku temu doskonała okazja. Warto wspomnieć członkom rodziny o swoich planach na kilka dni przed świątecznym spotkaniem, aby mogli poszukać zdjęć i dokumentów (aktów ślubu, śmierci i urodzeń). Najpewniejszym źródłem danych są oczywiście dokumenty, ale wiadomo, że im dalej wstecz tym mniej ich mamy. Być może ktoś z dalszej rodziny ma jakieś inne wartościowe dokumenty? Dobrym pomysłem jest przepytanie o nie dalszej rodziny przy okazji telefonicznego składania życzeń. Przy okazji warto przepytać o daty ślubów, urodzeń, imienin żyjących osób – drzewo genealogiczne jest też doskonałym przypominaczem o jubileuszach naszych bliskich.
3. Poszukać w internecie.
Gdy już zbierzemy wszystkie łatwo dostępne dane i wprowadzimy je do drzewa, trzeba przyjrzeć się, skąd pochodzili nasi przodkowie i z jakich lat mamy ostatnie pewne dane na ich temat. W przypadku osób przynależących do Kościoła katolickiego najważniejszą informacją jest parafia. Jeżeli rodzina nie wie, do jakiej parafii przynależeli bliscy, trzeba poszukać tej informacji w internecie, na podstawie znanego miejsca zamieszkania (warto pamiętać przy tym, że śluby najczęściej zawierano w parafii narzeczonej). Najczęściej na stronach archidiecezji znajdziemy informacje o poszczególnych parafiach, datach ich erygowania i przynależących do nich dzielnicach, miejscowościach lub wsiach. Gdy mamy już tę informację, wchodzimy na stronę, bez której genealog się nie obejdzie – stronę z bazą danych Pradziad zawierającą informacje o księgach metrykalnych znajdujących się w zasobach archiwów państwowych. Tam wpisujemy nazwę poszukiwanej miejscowości, np. Mszczonów, i klikamy „Szukaj”. Pojawi się tabela z latami i wyznaniami, z których dostępne są księgi z danej miejscowości.
Jak widać, najnowsze wpisy z Mszczonowa pochodzą z 1925 roku. Co zrobić, jeśli nasza wiedza o przodkach urywa się znacznie później, np. w 1945? Kościoły i urzędy stanu cywilnego przekazują księgi metrykalne do archiwów po około 100 latach. Dlatego w takim przypadku musimy sprawdzić w internecie, który urząd stanu cywilnego będzie właściwy dla poszukiwanego przez nas dokumentu. Jeśli nasz przodek urodził się/zawarł związek małżeński/zmarł w Warszawie, to mamy pewne ułatwienie – nie musimy udawać się do USC we właściwej dzielnicy, możemy złożyć wniosek w dowolnie wybranym warszawskim urzędzie, a po około 2-3 tygodniach dostaniemy odpis. Do celów genealogicznych najlepiej pozyskiwać odpis zupełny, bo będzie w nim najwięcej danych niezbędnych do poszukiwania dalej. Jeżeli jednak do USC Waszego przodka macie dość daleko, nie przejmujcie się. Genealogia stała się ostatnio na tyle popularna, że większość urzędników przyjaźnie spogląda na maile z podaniami o wyszukanie odpowiednich danych. Najczęściej urzędnicy są na tyle pomocni, że wysyłają zdjęcie oryginalnego aktu i nie trzeba płacić za odpis – a zresztą posiadanie zdjęcia oryginału daje o wiele więcej satysfakcji :).
Jeżeli jednak poszukujecie danych z lat wcześniejszych i widzicie, że są one dostępne w bazie Pradziad, trzeba kliknąć „Więcej”, aby zobaczyć, gdzie przechowywane są dane księgi. Gdy już wiemy, które archiwum je przechowuje, możemy albo udać się tam osobiście (o czym w kolejnym punkcie), albo napisać i wysłać podanie (pocztą elektroniczną lub tradycyjną). W takim przypadku musimy podać nazwę i numer zespołu, które są podane w bazie Pradziad, interesujący nas rok, typ aktu i jak najwięcej znanych nam danych o poszukiwanej osobie. W zależności od archiwum na wyszukanie danych trzeba czekać od 2 tygodni do kilku miesięcy. Jeżeli nie posiadamy dokładnych danych, możemy zlecić archiwum poszukiwania, które są płatne za godzinę. Oczywiście wykonanie skanu lub kopii interesującego nas aktu jest również płatne, ale są to stosunkowo niewielkie kwoty rzędu 4-6 zł.
Nie jest to jednak koniec możliwości, jakie w zakresie genealogii kryje w sobie internet. Jak już wspomniałam, genealogia staje się coraz bardziej popularna, a co za tym idzie, podejmowane są różne inicjatywy zmierzające ku zachowaniu ksiąg dla potomnych w formie cyfrowej i ułatwieniu w ten sposób poszukiwania przodków. Archiwa we współpracy z towarzystwami genealogicznymi, wolontariuszami i stronami internetowymi digitalizują księgi metrykalne i umieszczają je w internecie, często przy okazji je indeksując, tj. spisując dane z ksiąg. Bezcenną stroną zawierającą dane z całej Polski jest Geneteka. Na tej stronie możemy wybrać interesujące nas województwo, a następnie odpowiednią parafię i typ wpisów (zgodny, małżeństwa i urodzenia) i wyszukiwać po nazwiskach naszych przodków. Oprócz nazwisk, dat, numerów aktu (przydatnych w przypadku zamawiania skanów z archiwów) znajdziemy tam często informacje o rodzicach (często w tym celu trzeba najechać na ikonkę „i” w kolumnie uwagi – patrz zrzut ekranu), co pomoże nam w dalszych poszukiwaniach. Ponadto w przypadku niektórych parafii mamy też do dyspozycji przycisk „Skan”, który przekieruje nas na inną stronę portalu genealodzy.pl – Metryki. Na tej stronie można znaleźć zeskanowane całe zespoły ksiąg metrykalnych i jest to chyba najwygodniejsza z możliwych form poszukiwania przodków :).
Istnieją też inne witryny, których członkowie zajmują się indeksacją danych. Bardzo bogatą i znaną mi ze względu na pochodzenie moich przodków stroną jest Portal genealogów Lubelszczyzny. Niektóre skany są dostępne również na stronie Szukaj w archiwach. Także jak widać informacje są nieco rozproszone, ale sporą część pracy genealogicznej można wykonać, nie ruszając się z fotela. Jednak w końcu przychodzi taka pora, że trzeba…
4. Wybrać się do archiwum.
Serdecznie polecam taką wycieczkę, ponieważ obejrzenie chociaż raz starej księgi metrykalnej robi niezapomniane wrażenie. Księgi metrykalne z poszczególnych lat składają się z trzech części – aktów urodzeń, aktów ślubu i aktów zgonu (niekiedy uroczo nazywanymi aktami zejścia). Po każdej części lub na końcu całej księgi znajduje się spis osób, za pomocą którego najłatwiej sprawdzić, czy w księdze mowa jest o naszym przodku. Czasami księgi są dostępne w postaci mikrofilmów i można się nauczyć, jak się obsługuje czytnik mikrofilmów, co zawsze jest jakąś nową umiejętnością, prawda? 🙂 Na miejscu w archiwum najczęściej trzeba wypełnić zgłoszenie użytkownika, w którym podajemy nasze dane i cel poszukiwań, i odpowiednie rewersy. Niestety zazwyczaj nie można samodzielnie robić zdjęć zasobom – skany lub odbitki trzeba osobno zamówić (chyba że oglądamy mikrofilm – wtedy najczęściej nie ma problemu ze zrobieniem zdjęć, ale jakość obrazu jest trochę gorsza).
Jeżeli do danego archiwum mamy daleko, istnieje jeszcze jedna możliwość – atrakcyjna szczególnie dla mieszkańców Warszawy i Wrocławia. W tych dwóch miastach działają Centra Historii Rodziny prowadzone przez mormonów. Członkowie tego kościoła od wielu lat digitalizują księgi metrykalne z całego świata i można je zamawiać do Polski z Salt Lake City (katalog znajdziecie na tej stronie), aby przejrzeć je w Centrach Historii Rodziny. Jest to usługa odpłatna, ale niestety nie pamiętam, ile dokładnie płaciłam za zamówienie mikrofilmu z księgami. Nie trzeba się obawiać odwiedzin w Centrum, byłam tam dwukrotnie i mormoni w żaden sposób nie próbują w nich nikogo siłą nawracać. Obsługa jest zawsze bardzo miła i uczynna. Zresztą w archiwach państwowych też. W archiwach państwowych można też dokonywać zamówień ksiąg między archiwami, ale nie wiem niestety, jak wygląda taka procedura w praktyce.
Jeżeli Wasi przodkowie zaginęli w czasie drugiej wojny światowej lub zostali wywiezieni do hitlerowskiego obozu, możecie zgłosić się do PCK lub do Międzynarodowego Biura Poszukiwań ITS w Arolsen. Poszukiwania trochę zajmują, ale możecie być pewni, że jeżeli istnieją jakiekolwiek dane o losach Waszych przodków z lat wojennych, to na pewno je dostaniecie. Zarówno ja, jak i mój mąż poznaliśmy w ten sposób nieznane losy (niestety smutne) naszych przodków.
Czasem niektóre księgi są dostępne wyłącznie w archiwach archidiecezjalnych. Wtedy nie wyświetlają się też w bazie Pradziad. Niestety archiwa kościelne jakoś nie są tak chętne do współpracy. Do wielu trzeba udać się osobiście, bo nie wykonują kwerend, a część w ogóle nie udostępnia swoich zasobów, co uważam za wyjątkowo oburzające.
Gdy wreszcie zdobyliśmy interesujący nas akt, musimy…
5. Go przetłumaczyć.
Ze względu na burzliwą historię naszego kraju prawdopodobnie okaże się, że metryki Waszych przodków nie będą spisane w języku polskim. Przykładowo znacząca większość metryk z zaboru rosyjskiego z lat 1866-1918 jest w języku rosyjskim. Ja niestety rosyjskiego nie znam, więc przy okazji znalezienia pierwszego aktu w języku rosyjskim męczyłam o tłumaczenie koleżankę z roku, ale okazało się, że w internecie funkcjonuje prężna społeczność wolontariuszy zajmujących się tłumaczeniami dokumentów genealogicznych! Tu właśnie dochodzimy do wątku tłumaczeniowego tego wpisu 🙂 (lepiej późno niż wcale). Na forach: genealodzy.pl i forgen.pl znajdziecie nie tylko masę przydatnych informacji o poszukiwaniach, lecz także działy, w których możecie poprosić o pomoc w tłumaczeniu aktu z języka rosyjskiego, niemieckiego, łaciny i innych języków. Wielokrotnie korzystałam z tych forów przy okazji tłumaczeń dokumentów dotyczących mojej rodziny i nigdy się nie zawiodłam. Często otrzymywałam tłumaczenie już po kilku godzinach od zadania pytania :). Sama niestety nigdy nikomu nic w ten sposób nie przetłumaczyłam, bo nie miałam styczności z dokumentami z zaboru pruskiego i nie wiem, jak wyglądają, ale uważam, że jest to bardzo ciekawy sposób na zdobycie wartościowego doświadczenia do CV dla początkujących tłumaczy. Ostatecznie zostawia się w ten sposób wyraźny ślad w internecie, który potencjalny, komercyjny zleceniodawca może łatwo zweryfikować, a przy okazji pomaga się ludziom, którzy chcą poznać historię swoich przodków.
Mam nadzieję, że tym wpisem udało mi się Was zachęcić do poszukiwań. Jest to naprawdę fascynująca przygoda, przypominająca trochę pracę detektywa (w czym przypomina pracę tłumacza). Ponadto uważam, że to znakomity sposób na zbliżenie członków rodziny i uniknięcie przy okazji świąt stresujących rozmów o polityce/Waszych nieskończonych studiach/braku narzeczonych/mężów/dzieci/braku pracy/kiepskiej pracy/kryzysie gospodarczym/końcu świata itp :). Zainteresowanym polecam świetną książkę Małgorzaty Nowaczyk „Poszukiwanie przodków. Genealogia dla każdego” opisującą w przystępny sposób tajniki poszukiwań genealogicznych.
2 thoughts on “Genealogia dla początkujących (nie tylko tłumaczy)”
To faktycznie może być dobry temat do świątecznej rozmowy. Postaram się w tym roku wciągnąć w to rodzinę 🙂
W Twoim regionie pewnie natrafisz na znaleziska po niemiecku 🙂